Zelig-ski Zelig-ski
36
BLOG

Protokoły psychiatryczne - zeznania pacjenta szpitala psychiatrycznego

Zelig-ski Zelig-ski Kultura Obserwuj notkę 0

Dalszy odcinek osiem i pół (49) – o wyższości burdelu nad tzw. normalnym życiem

     Rozmawialiśmy o dzisiejszej literaturze, to znaczy o pisaninie powstałej w dwudziestym pierwszym wieku, bo gdzieś usłyszał, że ja przed paroma laty próbowałem pisać kawałki o życiu współczesnego człowieka, o jego klęsce bycia człowiekiem, bo to bydle, ta wsza człekopodobna, nie jest warta nazywać się homo sapiens i już to sama zrozumiała, że żyć nie warto w takim świecie, jaki stworzyła i tworzy, wśród zbrodni, kłamstwa, absurdu i pogardy. Nie przejmuj się tym co mówią o tobie, mówił ten spod ściany, że trzeba cię przemienić karakona. A to się stać musi, bo trzeba jakoś zutylizować te niepotrzebne sześć miliardów ludzkiego śmiecia, napłodzonego i narodzonego jakby na szyderstwo wobec zdrowego rozsądku i potrzeby. Na co komu te miliony Chińczyków, Amerykanów i czarnych. co to by była za ugla dla tych co mają wywozić te setki milionów ton zgniłego mięsa, które zostaną po zamordowanych niepotrzebnych ludziach, gdyby ich zamiast zabijać, np. zamienić w mrówki.Niech sobie dudrają w glebie i żyją. Wystarczy tylko wymyślić, to jest odkryć, odpowiednie promienie X i naświetlać nimi  Afrykę, Azję i co tam trzeba. O mnie też mówią (mówił ten spod ściany): Stary kombatant coś pieprzy, że walczył z faszyzmem, że komunizm w Polsce poległ, bo bolszewicy to burżuazyjni inteligenci (jak można gadać takie bzdury!), coś pieprzy o klasowej zdradzie przez styropianowe elity „Solidarności” (jakby były jakieś klasy!), o zdradzie Wałęsy, że się wrył do Stoczni otoczony przez grupkę swoich krzykaczy, konfidentów służby bezpieczeństwa... a przecież tego czytać nikt nie chce! więc niech piszą młodzi dla młodych, że prochy są dobre, seks grupowy jest ciekawszy od tradycyjnego, że drinki, że clubing jest O.K. W literaturze pisanej przez młodych i dla młodych chodzi o to, żeby obronić tezę, że kapitalizm jest dobry, że demokracja jest dobra, że w liberalizmie można być szczęśliwym. A jeden z młodych pisarzy z huty, urodzony zaledwie kilka lat przed powstaniem „Solidarności” opisuje w swoich antykomunistycznych utworach, przeznaczonych dla młodzieży, że najbardziej w dzieciństwie brakowało mu cukru, który był na kartki. Wszystko było na kartki, oprócz octu.

     Zauważcie – zwrócił się do kogoś jeszcze poza mną, tak jakby nas było więcej na sali chorych, chociaż nikogo więcej w pokoju nie było (chyba że do mnie mówił na „wy”) – że w tych klubach mówi się takie byle co, jakby małe dzieci gaworzyły o swoich szmacianych zabawkach, klockach lego i lalkach Barbie. Każde inne odezwanie się, jest „nie na temat”, jest zbyt skomplikowane dla umysłu uczestników zabawy i budzi lęk, jakby pochodziło z ust chorego umysłowo. Podskórny, nieuświadomiony lęk przed chorobą psychiczną jest wielki, że umysły kurczowo trzymają się tematów jak najprostszych i najbardziej oczywistych. Wyjście w rozmowie poza utartych, osłuchanych w telewizji zwrotów i tematów powoduje nerwicę lękową, jakby po spotkaniu z czymś drażniącym, niechcianym i niezrozumiałym. Dlatego świat w psychice współczesnego pokolenia redukuje wszystko o zdrowego rozsądku, który jest właściwie rozmową o niczym, czyli o tym, że słońce świeci i deszcz pada, w wszystko, co poza tym, jest chore umysłowo, od którego trzeba uciekać. Z tego powodu nie tylko literatura, prawo, religia, legislacja przestały się rozwijać, pozostając na poziomie roztrząsania, w jakim kolorze sukienki jest dobrze lalce Barbie, ale przestała się rozwijać również nauka, np. fizyka, poprzestając na stosunkach kupno-sprzedaż i winien-ma. Tak jakby molekuła gazu, cząstka, spin, były klockiem lago albo lalką Barbie, więc konstatacje na ich temat nie wychodzą poza horyzont przedmiotowy ich cech i stanów kazualnych. 

      Młodzi ludzie, którzy narzekają, sami sobie są winni, mówi teza młodej literatury, jeśli nie czują się dobrze, bo za bardzo zachłystują się konsumeryzmem, nastawili się na uroki wydawania pieniędzy, zafascynowali się obfitością towarów, a za mało własną aktywnością. Zresztą w dyskotece, mówią, można się zaćpać i za niewielkie pieniądze. Zamiast włączyć się w nurt transformacji ustrojowej stoją z boku, zamiast samemu tworzyć miejsca pracy, narzekają że nikt nie chce ich zatrudnić, chociaż skończyli studia. Jakie tam studia, co oni umieją? Niesłusznie dają posłuch rodzicom, którzy mówią, że za komuny na człowieka po studiach czekała praca, personalny w zakładzie i taki młody głupiec o nic nie musiał się martwić, bo był cały zaplanowany i zaprowiantowany.

     Choćbym, ja stary facet, przyniósł wydawcy wielkie metafizyczne dzieło o bytowych przemianach czaso-przestrzeni, że się jeszcze pasie krowa na Ruczaju, w bloku który dziś stoi tam, gdzie wczoraj była łąka;  to się nie wyzna głupek, bo całe dwadzieścia lat przed zwycięstwem „Solidarności” handlował zatrutym spirytusem, sznurówkami, sprowadzał chińskie sweterki, robił sztuczne wędzidło do kiełbasy, a teraz rżnie wielkiego znawcę literatury, bo usłyszał, że na opisach skandali erotycznych klasy średniej można zarobić krocie. Skandale stały się towarem i treścią życia.  

    Wydawcy to głupie kutasy, mówi mój sąsiad, którzy dorobili się na handlu pietruszką. Mówi, że inteligencka metoda pozbywania się konkurentów sprawdziła się na jego osobie w całej rozciągłości. Kiedy był młody i chciał ujawnić, że kolaboranci gestapo, to polska inteligencja, że oficerowie Wafen-SS to inteligencji co najmniej po maturze, że im wyższe wykształcenie tym większy bandyta, że bolszewicy to żydowska inteligencja zazdrosna o gojowskie wpływy. Popierali się w Auschwitzu, na zasadzie swój ciągnie do swego, kruk krukowi oka nie wykole - niemieccy Żydzi popierali polskich Żydów, polscy inteligenci z niemieckimi inteligentami w mundurach feldgrau lizali się po fiutach...

     To komunistyczna cenzura, paniusie z ministerstwa kultury pilnowały, żeby o Auschwitzu nie pisać w ten sposób, dekonspirując rzeczywiste mechanizmy przeżycia inteligencji. Środowiska twórcze robiły wszystko, żeby nie wydrukował ani linijki, chociaż próbował wszędzie, w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej, w PAXie i w KORze, ale nigdzie nie chcieli go drukować, bo żaden inteligent nie będzie srał we własne gniazdo. Literaci, dziennikarze, cenzorzy, wydawcy, redaktorzy... to jedno trzydzieści. Obserwując go z daleka, mówili, poczekajmy jeszcze, przemilczmy te kilka, kilkanaście lat, a jak już się zestarzeje, będzie za późno na jakiekolwiek drukowanie, świat o nim zapomni, przyjdą młodzi, wypchną go do rynsztoka, jak w Auschwitzu. Za kilkanaście lat, mówili, przyjdą nowe, prężne pokolenia, naszych wnuków, zainteresowane Internetem, narkotykami, seksem i wódą, i w ten sposób uratujemy świat przed takimi rewolucyjnymi narwańcami (myśleli o mnie) jak ten skurwysyn, i uratujemy swoje wpływy. 

Zelig-ski
O mnie Zelig-ski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura